Dean Holder od 13 lat nie może pogodzić się z tym, że widząc jak jego przyjaciółka zostaje porwana, nie zrobił kompletnie nic. Wyrzuty sumienia tak bardzo go dręczą, że chłopak niemal w każdej obcej osobie widzi Hope. Wszystko pogarsza się kiedy jego siostra Les popełnia samobójstwo. Holder ma wrażenie, że to kolejna osoba, którą zawiódł.
Jednak po pewnym czasie spotyka przepiękną dziewczynę o ciemnych oczach, która przypomina mu Hope.
Rękoma i nogami broniłam się przed tą książką. Nie przepadam za czytaniem tych samych historii, ale przedstawionych z innej perspektywy. Jednak stwierdziłam, że od przeczytania "Hopeless" minęło tak wiele czasu, że spokojnie mogę sięgnąć po drugą część. Co wyszło mi na dobre, bo zapewne po świeżej lekturze pierwszego tomu byłabym niesamowicie zirytowana czytając "Losing Hope".
Ciekawe, czy człowiek zakochuje się w jednej charakterystycznej cesze drugiej osoby, czy od razu w niej całej. Bo ja chyba właśnie się zakochałem w jej poczuciu humoru. A także w jej szczerości. I chyba też w jej ustach, ale nie jestem pewien, bo nie pozwalam sobie za długo na nie patrzeć.
Powieść w dużej mierze skupia się na związku pomiędzy Holderem, a Sky, ale bez wątpienia najbardziej rozbudowanym wątkiem jest śmierć Les. Chłopak nie może uwierzyć w to co zrobiła jego siostra. Wiedział, że miała ze sobą problemy, ale przecież wiecznie chodziła uśmiechnięta i nie wyglądała na kogoś, kto nie może sobie poradzić z życiem. Nie wie jak to możliwe, że będąc z nią tak blisko nie był w stanie zauważyć, że dzieje się z nią coś złego.
W książce znajdują się liczne listy od Holdera, które skierowane są do siostry. Co bardzo przypadło mi do gustu. To tak mała odskocznia, która momentami rozdzierała mi serce, a już w szczególności końcowe fragmenty.
-Chyba już mi się nie podobasz tak jak kiedyś.
(...)
- Nie podobam Ci się tak jak kiedyś? - pytam, patrząc jej prosto w oczy.-Ale wiesz, że to może oznaczać, że podobam Ci się bardziej niż kiedyś?
Jeśli chodzi o samych bohaterów, to Sky jest dla mnie przez większość czasu bezbarwna i nijaka. Z pozoru jej życie jest wyjątkowe. Nie posiada dostępu do Internetu, a w domu nie ma telewizora. Jej jedynym kontaktem z nowoczesnymi nowinkami jest telefon, który dostała od swojej przyjaciółki. Jej jedyną rozrywką jest bieganie, czytanie i pieczenie. Jednak zaczynam pałać do niej sympatią dopiero wtedy kiedy jest z Deanem. Ich potyczki słowne są czasami bardzo słodkie.
Jednak nasz szanowny Dean Holder to dopiero zagadka. Nie potrafię powiedzieć, czy go lubię, czy też nienawidzę. O ile dobrze pamiętam, to po przeczytaniu "Hopeless" niemal go ubóstwiałam, ale to było jakiś czas temu, a ja już chyba nie jestem tak bardzo podatna na fikcję literacką. Wydaje mi się być niezbyt autentyczny. Rozumiem, że można się w kimś zakochać na zabój, ale to, że zaledwie dzień po spotkaniu Sky, jest w stanie zrobić dla niej wszystko, to odrobina przesady. Poza tym oliwy do ognia dodają jego stwierdzenia, że nie ma wspanialszej dziewczyn stąpającej po tej ziemi. To jest zdecydowanie za bardzo przerysowane. Jedynie, to, że jest bardzo troskliwy w stosunku do dziewczyny i siostry sprawiło, że go nie skreśliłam.
Jestem zmęczona. Naprawdę nie chcę już tak żyć. Jestem zmęczona udawaniem, że wszystko gra, bo wcale tak nie jest. Za każdym razem, kiedy się uśmiecham, czuję się tak, jakbym cię oszukiwała, ale nie wiem, jak inaczej żyć.
Jedna z rzeczy, które mnie w tej książce najbardziej zdenerwowała, to to, że po połowie książki przyjaciele Sky i Holdera jak gdyby nigdy nic po prostu znikają. Uwielbiam sceny z nimi. Są zabawni i naprawdę oddani sobie, dlatego nie rozumiem, dlaczego autorka aż tak bardzo odsunęła ich na drugi plan.
Jeśli chodzi o samą historię, to jak w typowym YA pojawia się wątek, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mimo, iż doskonale wiedziałam jak to się potoczy. W głowie mi się nie mieściło, że tak młode osoby, już od swoich najmłodszych lat musiały zmagać się z takimi problemami. Les nie udało się tego wszystkiego przetrwać, ale i tak walczyła bardzo dzielnie.
"Losing Hope" nie należy do moich ulubionych książek autorstwa Collen Hoover. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi pierwsza część, czyli "Hopeless". Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, jednak wątpię, abym do niej kiedyś wróciła.
"Losing Hope" nie należy do moich ulubionych książek autorstwa Collen Hoover. Zdecydowanie bardziej do gustu przypadła mi pierwsza część, czyli "Hopeless". Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, jednak wątpię, abym do niej kiedyś wróciła.
Bohaterowie: 7/10
Styl pisania: 9/10
Pomysł: 7/10
Ogólna ocena: 7/10
Jakie jest wasze zdanie o historii Sky i Holdera?
Chciałam jakiś czas temu sobie odświeżyć Hopeless, ale chyba najlepszym wyjściem będzie po prostu przeczytanie Losing hope xd
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Zdecydowanie tak! Nie dość, że wszystko sobie przypomnisz, to jeszcze bliżej poznasz Holdera. :)
Usuń