sobota, 20 maja 2017

365 dni. Zobaczymy się znów. Alicja Górska



...Dlaczego chcesz nas rozdzielić i pozbawić nadziei? Tam, na górze, masz mnóstwo aniołów. Po co ci mój?

Lullaby jest szczęśliwa z Evanem - wydaje jej się, że ma w życiu wszystko, czego szukała. Gdy jednak poznaje swojego nowego wykładowcę, jest nim oczarowana. Louis wydaje się zupełnie inny niż jej narzeczony…
Lully i Lou od razu znajdują wspólny język i mnóstwo tematów do rozmów. Zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu i zakochują się w sobie. Ale kiedy okazuje się, że ani Louis, ani Evan, nie są tymi, za których uchodzą, całe życie Lullaby wywraca się do góry nogami. 

Jestem okropnie dumna z siebie, ponieważ w końcu udało mi się przeczytać książkę polskiej autorki. 
Bardzo spodobała mi się sama fabuła książki. Mimo, iż jak to zwykle bywa jest pełna schematów. Zwykła dziewczyna, w której zakochuje się niebiański mężczyzna, trójkąt miłosny i wiele wiele innych. Poza tym książka odrobinę przypomina film "Miasto Aniołów", ale nie uważam, że to marna kopia, a jedynie inspiracja.

Niestety "365 dni..." jest do bólu przewidywalne. Już po przeczytaniu opisu wiedziałam kim będzie Evan, a zakończenie w ogóle mnie nie zdziwiło, ponieważ w połowie lektury brałam taką możliwość pod uwagę.

Książka mimo niespełna 200 stron jest przepakowana opisami. Czego nienawidzę. W sumie nawet bym się tego nie czepiała, ale momentami są to tak bezsensowne zlepki słów, że nie byłam w stanie doczytać ich do końca. Po prostu niektóre omijałam.
Co mnie obchodzi jak wygląda pokój głównej bohaterki skoro tak na prawdę nie mogę zagłębić się w to jak rozwija się jej relacja z Louisem, bo widzimy, że Lullaby podoba się jej wykładowca po czym parę razy idą na wspólny spacer, ale do tego o czym rozmawiają nie jesteśmy już za bardzo dopuszczeni. Mają wspólne zainteresowania, ale czy to naprawdę wystarczy do tego, aby w tak krótkim czasie zakochać się w sobie na zabój?

W ogóle nie czuć narastającego pomiędzy nimi napięcia. Z rozdziału na rozdział są coraz bliżej siebie, a ja nawet nie kibicuje im.

Bohaterowie są potraktowani powierzchownie. Jeśli chodzi o przeszłość Lullaby, to zostaje nam uchylony jedynie rąbek tajemnicy, a to świetny wątek, który można by odrobinę rozwinąć. Niestety został on tylko użyty do tego, aby dziewczyna jeszcze bardziej zbliżyła się do wykładowcy. 

Główna bohaterka jest dla mnie neutralna, jednak jeśli chodzi o jej relację z Evanem, to odrobinę mnie irytuje. Na początku książki widzimy, że relację pomiędzy nimi są naprawdę dobre. Mężczyzna wydawał mi się być nawet zbyt idealny. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z tym żeby facet przygotowywał kąpiel dla swojej dziewczyny, po czym na własnych rękach niósłby ją do wanny. Jednak wraz z pojawieniem się Louisa to wszystko pryska. Tak jakby nie istniało. Co jest bardzo denerwujące, bo dziewczyna powinna mieć jakiekolwiek wątpliwości!

Louis w ogóle nie zdobył mojego serca. Jest przystojny i wrażliwy. Ma duszę artysty, ale jego jedyną wadą wydaje się być to, że sprzeciwia się woli Boga. 

Jestem ogromną fanką wątków fantasy, dlatego miałam nadzieję, że w tej książce znajdzie się parę magicznych scen. Niestety jestem bardzo rozczarowana. Paranormalne wątki pojawiły się pewnie zaledwie dwa razy. W dodatku nie były one szczegółowo opisane, a główna bohaterka jeszcze bardziej mnie zdenerwowała, ponieważ po tym jak dowiedziała się o wszystkim, nie czuła ani grama zdziwienia. Przez co straciła na autentyczności.

Pomysł na sam epilog bardzo przypadł mi do gustu. Wplecione cytaty znanych autorów między fragmenty, które do nich pasowały, to strzał w dziesiątkę. Dopiero podczas epilogu poczułam, że czuję minimalną więź z bohaterami, a wzruszenie ścisnęło moje gardło.

Największą zaletą tej książki jest barwny język autorki. Z opisu na okładce wynika, że dziewczyna ma zaledwie 17 lat, dlatego byłam pod ogromnym wrażeniem. Między innymi, dlatego jeśli ukaże się następna część lub inna książka tej autorki, to na pewno dam jej drugą szansę. Mam wielkie przeczucie, że będzie się ona rozwijać i z biegiem czasu na rynku pojawi się jej powieść, którą będę uwielbiać. 

Książka miała niezwykły potencjał. Był to materiał na około 400 stron. Gdyby wszystko działo się odrobinę wolniej, a portret psychologiczny bohaterów były by pogłębiony, to wyszłoby coś na prawdę ciekawego i godnego uwagi. Gdyby jeszcze rozwinąć niektóre wątki, które aż krzyczały o uwagę, to byłoby wspaniale. 

______________________________________
Czytaliście już książkę Alicji? Może mieliście możliwość przeczytania jej kiedy była jeszcze fan-fickiem? Koniecznie podzielcie się swoimi wrażeniami. :)

Buziaki!


1 komentarz:

  1. Ej, tak samo to wszystko odebrałam. Niby pomysł fajny, ale o wiele za szybko się wszystko działo

    Pozdrawiam ;)
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń